PMS wjechał z ostrej rury... Przedwczoraj siekły mnie plecy, że tylko mogłam iść spać bo nie szło nic robić z tego bólu. Wczoraj zczyściło mnie tak, że sama swojej sylwetki nie poznałam, czułam się mała i szczupła i nie miałam w ogóle brzucha. Dzisiaj kłęby czarnych myśli nie dają mi żyć, dlatego po obiedzie poszłam spać i obudziłam się w dokładnie takim samym podłym nastroju.
Nie kombinuję już nic jak miesiąc temu z tą witaminą D, nabiałem, bo to mi nic nie dało. Plus że jest mi niedobrze i nie chce mi się jeść. Zmuszam się, żeby przyjąć przynajmniej te 1750 kalorii, ale nie są to zawsze zdrowe wybory. Na kolację zjem chyba morele (strasznie ostatnio mnie ciągnie do owoców), chipsy chili limonka z Auchan marki własnej, parę ciastek owsianych sante.
Staram się sporo ruszać, wczoraj znowu miałam ponad 12 tys kroków, a dziś zrobiłam trening na ramiona i barki i orbitrek. Ale ciało dziś zmęczone, bo tętna nie mogłam podbić.