Dziś także nie poszczę (wolne w pracy). O dziwo nie mam ochoty podjadać wcale. Nie żeby moje posiłki były super skomponowane ale nie mam przymusu psychicznego by jeść, raczej czuję spokój. Będę musiała dorzucić szejka proteinowego, by dobijać białko, ale to raczej w tygodniu, gdy poszczę.
Śniadanie - zjadłam połowę tego, co na talerzu. Moje z lewej, męża z prawej.
A tutaj co wewnątrz - oliwki, cebula, hummus, wege kurczak, pomidor, gouda. Na wierzch guacamole + pikle z jalapeno z jabłkiem i keczup.
Na obiad pewnie zjem drugą połówkę a na kolację może placki z cukinii.
Waga spada, cieszę się. Jest 82.65kg a jeszcze niedawno było 85kg. Post mi służy. Wsumie nie tyle post co OMAD/2MAD - jeden lub 2 posiłki dziennie. Nie mam ochoty podjadać, wsumie mogłabym zrobić dłuższy post, ale jeszcze nie jestem gotowa. 😎🦭
W weekendy postów nie będę robić - mamy tradycję z moim, by jeść wspólnie śniadanie + kawka. A kawa na pusty żołądek to dla mnie dzień do odchorowania.
W ostatnich miesiącach dużo pracuję nad emocjami, zaczynam iść w dobrym kierunku i nie mam ochoty podjadać - odpuściłam wiele spraw, które myślałam, że są dla mnie ważne ale tak naprawdę były to tylko zapychacze czasu. Wiecie jak to jest, gdy robicie coś, bo wypada, bo będzie dla was dobre (tak mówi wasz wewnętrzny, surowy rodzic) ale w głębi wiecie, że to nie wasza ścieżka? No właśnie, schodzenie z takiej ścieżki jest, przynajmniej dla mnie, bardzo trudne. Jestem w zawieszeniu ale lubię to! Dziś będę malować i pisać, czochrać moje kitki i mieć głęboko wysr💩, że "marnuję" czas.
Dzisiejsze śniadanie - zjadłam połowę tego, co mam na talerzu - nadzienie - wege tuńczyk, karczochy, cebula, oliwki - na górę guacamole i piklowane papryczki jalapeno z jabłkiem na słodko.
Z bliska
Na kolacje lub obiad pewnie zjem drugą połwkę, mam też makaron pikantny z wczoraj z warzywami taki jak poniżej i zupę. Wczoraj też wytrzymałam ponad 21h postu, trochę syfu wpadło niestety, bo pojechałam "na głoda" na zakupy, ale i tak poniżej 1600kcal, więc spoko.