zanim dzieci wstaną to już zdążyłam ogarnąć kuchnie, poćwiczyć na boczki, zrelaksować się kawą i tak sobie przy tym myśle że chyba jestem masochistką bo odkąd zaczęłam się odchudzać to zaczęłam również częściej oglądać programy kulinarne heh. Np ćwiczę na rowerku a w telewizji leci jak szybko ugotować zajefajny i megakaloryczny obiad. Na szczęście nie kusi mnie na jedzenie za bardzo, mam swoje menu i tego się trzymam już dość długo jak na mnie. W ogóle jak na mnie to zaczęłam wykonywać dość sumiennie to co zaplanowałam, nie wiem czy to niewychodzenie z domu tak na mnie działa czy dietka i odchudzanie, w każdym razie mąż przyniósł ostatnio ze sklepu pączki a ja nawet jednego nie zjadłam i nawet mnie nie kusi heh. Dobry znak :)
Ja dzisiaj na obiad mam kaszę + gotowany kurczaczek filet + marchewka z jabłkiem, dzieciaki gołąbki a mąż smażonego w panierce kurczaka + frytki + surówkę (sam tak chciał, nie umiem go przestawić na zdrowsze menu).
Pozdrawiam :)