Od wczoraj, wreszcie, mogę stanąć na operowanej stopie. W specjalnym bucie i przy pomocy balkonika, ale już nie boli. Mogę "chodzić", nie skakać na jednej nodze. Yupi. Teraz będzie już tylko lepiej z każdym dniem i przestanę być tak zależna od innych. Ale fajnie by było, żeby poranna kawa przynoszona do łózka weszła mężowi w krew :)
W poniedziałek jadę na zdjęcie szwów. Na razie zmieniam codziennie opatrunek i robię sobie zastrzyk w brzuch.
Waga nieznana. Czuję się koszmarnie grubo. Nie spalam, a przecież jem. Siedzę cały dzień na doopie i jedynie krótki spacerek do wc jest moją aktywnością. Koszmar.
Na początku lipca mam rodzinna imprezę i jestem podłamana. Myślałam, że założę jedną z trzech moich sukienek na taką okazję, ale wszystkie trzy są za ciasne, Ratunku.
Schudnąć do tego czasu, już nie schudnę, bo musiałabym przestać jeść. A jem dietetycznie, jak przedtem, tylko kurcze, jak to spalić...